Jeszcze chwila i koniec. Jak dobrze pójdzie, pozostało cztery, może sześć połączeń i fajrant. Telemarketer omiata wzrokiem pozostałych, podobnie jak on wiszących na słuchawkach. Niejeden spogląda w kierunku, wiszącego nad biurkiem kierownika, masywnego zegara z kukułką, a właściwie mechanizmem przypominającym bardziej genetycznego mutanta po czarnobylskiej katastrofie, niźli ptaka.
– Halo! – pełen pretensji, jakby pozaziemskiego pochodzenia, dźwięk grzmi w eterze.
16.53, ładnie, pora powrócić do rzeczywistości.
– Dzień dobry, z tej strony... – konsultant leci z formułką.
Zapowiadało się na szybką pogawędkę. Okazuje się jednak, że klient wyraził zainteresowanie produktem. Rozmowa sprzedażowa. Pięknie, właśnie tego mi brakowało na kilka minut przed zakończeniem.
Zerka jeszcze na desktop komórki, gdzie wyskakuje, nagle niczym człowiek z okna płonącego budynku, numer telefonu. Obcy numer telefonu. Cóż, oddzwonię gdy skończę, przemyka mu przez myśl, podczas kiedy zwraca się do klienta:
– A teraz poproszę numer pańskiego dowodu. Najlepiej imionami, wtedy łatwiej zapisać.
W tle słyszy, niosącą wesołą nowinę, kukułkę-niekukułkę. Telefon znów daje o sobie znać. Nie może przerwać rozmowy, byłoby to nieprofesjonalne. Obserwuje, wyłączających systemy, zbierających się do wyjścia, współpracowników. Nokia odzywa się po raz trzeci. Cierpliwości, jeszcze tylko formalności i można mówić o spełnieniu obowiązku.
Pięć po siedemnastej– nareszcie koniec. Zdejmuje headset, ciążący mu jak kaganiec psu. Na twarzy wykwita uśmiech. Połączenie nieznajomego numeru kolejny raz trzęsie mobilniakiem. Teraz już może odebrać. Nim zaczerpnął tchu, po drugiej stronie słyszy zniecierpliwiony głos:
– Paciuloku, długo mamy na ciebie czekać? Masz trzy sekundy, by ruszyć dupsko i znaleźć się na dole!
– Dop...
– Nie dyskutuj – w mig przerwano próbę polemizacji – albo zaraz tu będziesz, albo idziesz z buta! – zerwanie łączności wiało groźbą spełnienia.
Po wyjściu z biurowca dostrzegł zaparkowany nieopodal pojazd o masywnych kształtach. Przypomniał sobie wszystko szybciej nim mróz uderzył w jego mokre policzki. A więc to dziś.
Wlazł z jednej strony. Tamtych drzwi się nie otwiera. Już teraz:
– Benzyna to nie tlen – siedząca za kierownicą postać skierowała nań swoje, lookające zza lusterka, spojrzenie.
– Sorry, miałem kupca – wydukał w odpowiedzi, jakby wina była jego.
– A ja wczoraj gazy, co nie znaczy, że nie mogłem się zjawić o czasie. Zapnij pasy, jesteśmy spóźnieni.
– Uhm. Kto do mnie dzwonił?
Odezwała się, siedząca po prawicy szofera, kobieta:
– Jesteś tak głupi, czy tylko udajesz?
– Bo?
– Czyj głos, bałwanie, słyszałeś w słuchawce – odwróciła się na siedzeniu, wbijając wzrok w rozmówcę.
– A...
Zamilkł. Czasem lepiej się nie odzywać.
– Jedźmy już – przerwał kierowca.
Droga prowadziła przez kilka pomniejszych dzielnic poprzecinanych skrzyżowaniami jak żyletkami ręce fanatycznego pasjonata emo. Nim dojechali na miejsce, zahaczyli po jeszcze jedną uczestniczkę wyprawy. Oczekiwała ich tam, gdzie się umówili.
– Przynajmniej jedna o czasie – burknął zgryźliwie prowadzący.
Śnieg zacinał, szalejąc w powietrzu, tańcował w piruecie z wiatrem. Poukrywane w schronach wszelkie formy latające oczekiwały uśpienia nawałnicy. Kto mógł, nie wystawiał kawałka ciała na zewnątrz. Grupa jechała w milczeniu, które przerwał, ponownie zresztą, facet za kółkiem:
– Wysadzę was i spieprzam do domu – ucichł, oczekując sprzeciwu, po czym dodał z przekąsem – a wy się bawcie.
Odjechał, buzując oponami i pozostawiając ich na pastwę niepogody wraz ze smrodem spalin, przypominającym im o ciepłym wnętrzu samochodu niczym współczesnym hieroglify o wspaniałości faraońskiej cywilizacji.
Żadne nie miało odwagi się odezwać. Trzy, pozostawione na połaci nieznanej ziemi, zagubione postacie, poszukujące dla siebie nowej siedziby, które trafiły na niezbadany grunt. Kto nie idzie do przodu, ten się cofa, kto stoi- zamarza. Ruszyli przed siebie ku tymczasowej loży.
Otworzyła im gospodyni, nie kto inny, a Grażynka.
– Nareszcie, nie mogliśmy się doczekać – powitała przybyłych – proszę wejdźcie. Teresko, powieś tu swój płaszcz. Bożenko, czego się napijesz, kawy, herbaty? Marcin, tam buty daj, dokładnie. Spieszcie się, Piotr już jest, możemy zaczynać.
Przedstawione osoby rychło udały się do salonu, witając się z głodnym skrablowych potyczek Surtem, któremu brakowało turniejowych zmagań na obczyźnie. Ileż to? Będzie jakieś dziesięć miechów, prawda? Szmat czasu, nie ma to tamto.
Zjawił się nawet Zbyszek, nota bene pan domu. Honorowo zacznijmyż odeń. Dostał się pod skrzydła Tereski. Starcie miało być przeprowadzone ZDALNIE, jakby na autopilocie, ale jej zapędy były przezeń GASZONE i musiała się napocić by nie dopuścić do zasmRODZENIA wizerunku. Warto zaznaczyć, że nasza dobrodziejka upiekła pyszności, których nie ogarniały piotrowe kubki SMAKOWE, więc w pojęciu tego pomagała mu Bożenka jak przędzarka w przetwórstwie GREŻY. Sądziłem, że padnę jak OZIMINA przy ścięciu, tymczasem ganialiśmy się z Marią niczym żydowskie dzieci wśród MACEW. Jednocześnie miałem nadzieję, że nie SPLĄCZE mych rąk, czego szczęśliwie uniknąłem.
Ślady na wodzie wnet się zacierają (zalewają?), ale Maria w porę dostrzegła pozostawiony przez Surta KILWATER. Tereska wie, że w kwestii mody trendSETEROWI na wiele się pozwala, więc przymierzała się do wygranej niczym ISKI do zwiadu. Bożka ostro ją goniła i dwa ruchy przed końcem. literki jak ZAWOŁANE na obiad urwisy, zbiegły się w premię, ale cóż z tego, skoro Raciborzanka umknęła jej podobnie jak lemur zaczajonej nań FOSSIE.
– Odpowiednio czyszczonym LATRYNOm ciężko cokolwiek zarzucić, poza tym, że brak możliwości spuszczenia wody – Kulok podjął iście męski temat.
Zbyszek zmarszczył brwi.
– W obecnych czasach mamy toytoy'e – odparł – i kwestia drewnianych sławojek to NISZOWA sprawa.
– Nie wszędzie opłaca się je trzymać – Marcin nie dawał za wygraną.
– To w krzaki!
– Ciekawe, czy będziesz podtrzymywać stanowisko, kiedy coś cię w takich krzakach bajsnie w rzyć?
W trzeciej Maria odgrażała się Racibożce:
– Nie obRABUJESZ mnie z wygranej!
Skutecznie jak widać.
Najczęściej spotykanym w Polsce BEKASEM jest kszyk, o czym wiedział Wędkarz i nie omieszkał poinformować Piotra.
– Dopiero kiedy OSADZIMY jakieś ciekawe słówka na planszy będę UMARTWIAć się nad wpleceniem ich w artykuł – zwróciłem się do Tereski, bo miałem głód wygranej. Niestety, przy końcówce poZRYWANE zostały przez nią te marzenia, gdy po odjęciu przeskoczyła mnie o 2 MP.
Czwarta to głównie rozmowy (nadeszła faza dialogów surrealistycznych– po nalewkach xD).
Wynikiem dyskusji przeprowadzonej ze Zbyszkiem, przypomniałem sobie o fizjologicznej potrzebie.
– Cholera, SIADAJŻE na dupie! – wypluła Racibożka. – Miałam genialnego skrabla, kiedy stojak został ZASNUTY cieniem. Nie waż się opuszczać stanowiska przed końcem!
Chciałem zabrać głos, ale dołączyła się Tereska:
– Racja, pałętasz się jak mucha i jej GZOWACI kamraci wokół wołu.
Nawet Surt ochoczo przytakiwał Raciborzance, co więc się będę wadzić?
– Zaraz kogoś STRZELĘ w pysk – nie wytrzymał Zbyszek.
– Kochanie, nie zachowuj się jak OBWIEŚ – próbowała stonować go Grażynka.
Czy się to na coś zdało? Może i tak, w każdym razie w piątej Wędkarz ciągle rozmyślał o komedioDRAMACIE, którego był świadkiem, co wykorzystała Bożka. Poradziła sobie z nim lekko niczym SUWNICA z kilkudziesięciokilowym ładunkiem. Woda ZACIEKA w szczeliny, Tereska podobnie wypełniała luki między płytkami, by wyskoczyć w momencie:
– Kiedy ostatnio BEKAŁAŚ z mężem?
Grażynka, do której zwrócone było pytanie, została zbita z parteru.
Nie tylko ona. Sam byłem zdziwiony, skutkiem czego zapomniałem DOPYTAĆ Piotra, gdzie się osiedlił, gdyż wielce sobie cenię holenderskie strony. Mówił, że byle GNIOTEM się nie zadowoli, ale znam realia pracy na obczyźnie.
Turniej zakończył się dominacją Tereski, dla której był to, trzeci z rzędu, zwycięski wojaż. Wypadałoby pogratulować :)
U_Grażyny,_bo_ferie - 4 lutego 2015 r. (5 rund) MIEJSCE p-ty RAZEM --------------------------------------------------------------- 1.Teresa Zalewska 154 raciborzanka 1886 5.0 2.Bożena Guział 143 Racibożka 1738 3.0 3.Marcin Kurowski 114 Kulok 1732 3.0 4.Zbigniew Smereka 100 Wędkarz 1724 2.0 5.Grażyna Smereka 123 Maria 1545 2.0 6.Piotr Kozak 125 Surt 1443 0.0 Ranking klubowy po turnieju U Grażyny, bo ferie :
RANKING (z dnia 4 lutego 2015 r.) MIEJSCE RANKING SKALPY / GRY -------------------------------------------------------------------------- 1 Grzegorz Grzeszczuk Szalej 159 (158.70) 9522 / 60 2 Irena Sołdan Sirenka 158 (157.94) 5528 / 35 3 Teresa Zalewska raciborzanka 157 (156.55) 9393 / 60 4 Bożena Guział Racibożka 144 (143.90) 8634 / 60 5 Jacek Barski pinocchio 128 (127.73) 7664 / 60 6 Beata Marynowicz Racibetka 127 (126.72) 7603 / 60 7 Grażyna Smereka Maria 121 (121.22) 7273 / 60 8 Agnieszka Antos Aga 121 (120.72) 7243 / 60 9 Piotr Kozak Surt 121 (120.70) 4828 / 40 10 Joanna Wilk Trufelek 119 (119.03) 7142 / 60 11 Paulina Naplocha nowosolanka 115 (115.38) 6000 / 52 12 Marcin Kurowski Kulok 115 (114.87) 6892 / 60 13 Zbigniew Smereka Wędkarz 103 (102.68) 3491 / 34 14 Łukasz Pawlas Natan 81 ( 80.82) 4849 / 60 15 Oliwier Antos Olek 75 ( 75.30) 3313 / 44
Poczekalnia ( osoby z ilością partii mniejszą niż 20 w okresie ostatniego roku ) :
POCZEKALNIA MIEJSCE RANKING SKALPY / GRY -------------------------------------------------------------------------- 16 Urszula Franke franula 68 ( 67.87) 1018 / 15 17 Jędrzej Zawojski kudłaty 107 (106.73) 1174 / 11 18 Dawid Adamczyk Tamerlane 163 (163.25) 1306 / 8 19 Joanna Jędraszczyk-Kałwak as39 86 ( 85.50) 513 / 6 20 Kamil Maj Kamil 68 ( 67.50) 405 / 6 21 Katarzyna Kasowska kashka 111 (110.80) 554 / 5 22 Agata Kopta Gagacik 149 (148.50) 594 / 4 23 Urszula Kocój Ula 115 (114.50) 458 / 4 24 Adam Pietryga Eufidjol 57 ( 57.00) 171 / 3 25 Adrianna Marynowicz Maryna 113 (112.50) 225 / 2 26 Katarzyna Sołdan misskejt 93 ( 93.00) 93 / 1
Na skróty:
Kryzys
Niedokończona historia fantastyczna
4:20 Louis
Lubię to!
Brak komentarzy