Wiadomość | 2013-08-28
Wnęka w „Klimatach”, a tam… scrabble
Niezły odlot


W szalonym świecie MATRIKSA zdarzali się już różni, czasami przedziwni, patroni. Tym razem klubowi bywalcy będą wniebowzięci. Wszystko za sprawą cieśli, któremu zachciało się trochę polatać.

Jan Wnęk przyszedł na świat 28 sierpnia 1828 roku w nieistniejącej już wsi Kaczówka. Jasio hasał sobie beztrosko po łąkach i lasach, zachwycał się przyrodą i pomagał w polu swoim kochanym rodzicom – Marcinowi i Tekli. Z małego Wnęka wyrósł zuch nie lada, w dodatku całkiem dobry cieśla i sprawny rzeźbiarz, który w drewnie rył tak samo zacnie, jak bobry i dzięcioły, które podpatrywał, będąc dziecięciem. Osiągnąwszy wiek męski ruszył w świat i dotarł do Odporyszowa (dla geografów-amatorów: województwo małopolskie, powiat tarnowski, gmina Żabno), gdzie w ciągu czternastu lat wykonał dla miejscowego sanktuarium od 300 do 500 rzeźb (tutaj źródła nie są zgodne). Część z nich można obecnie podziwiać w Muzeum Etnograficznym w Krakowie. Wnęk doczekał się również odporyszowskiego muzeum swojego imienia – wszystko za sprawą nieśmiertelnej sławy, którą zyskał nie tylko jako rzeźbiarz, lecz również zuchwały lotnik.

Nasz patron zafascynowany ptasimi umiejętnościami skonstruował lotnię według własnego projektu. Wykorzystał do tego jesionowe drewno, które obciągnął cienkim płótnem zaimpregnowanym olejem lnianym i pokostem. Wiekopomna chwila nadeszła roku pańskiego 1866. Sąsiedzi trochę dziwnie patrzyli na pana Janka, ale ten wpiął się w uprząż i skoczył ze wzgórza. Wszystkim opadły ze zdziwienia szczęki, kiedy przeleciał kilkaset metrów i bezpiecznie wylądował. Zachęcony rezultatem postanowił wykorzystać swoje dobre układy z miejscowym proboszczem i zaproponował, że przy okazji czerwcowego odpustu skoczy z kościelnej wieży. Nie wiadomo ki diabeł podkusił księdza, ale się zgodził. Tu można by się spodziewać ikarowego finału, ale o dziwo nic takiego nie miało miejsca. Wnęk przeleciał ponad dwa kilometry, a wieść o jego wyczynie rozeszła się po okolicy (i nie tylko) lotem błyskawicy. W kolejnych latach, dokładnie trzech, awiacyjne popisy naszego patrona stały się prawdziwą atrakcją. Żaden odpust czy jarmark nie mógł się obyć bez lotu z kościelnej wieży. Pan Janek latałby sobie zapewne jeszcze dłużej, ale na przeszkodzie stanął mu tragiczny wypadek – podobno jego współpracownik celowo poprzecinał rzemienie łączące konstrukcję. W efekcie nasz patron po pięćsetmetrowym locie runął w dół. Lądowanie było twarde, a obrażenia okazały się na tyle poważne, że po kilku tygodniach zmarł.

Na szczęście turnieje w MATRIKSIE zawsze kończą się happy endem. Zapraszamy w najbliższą środę do kawiarni „Klimaty”. Rzeźbienie w literach – to dopiero prawdziwy odlot. Do zobaczenia!

Autor: Rafał

Brak komentarzy

Waszym zdaniem:

Publikowane komentarze sa prywatnymi opiniami użytkowników.
Portal Świat Scrabble nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.