Nikola Tesla, patron turnieju, według niektórych teorii spiskowych obarczany był odpowiedzialnością za spowodowanie katastrofy tunguskiej, gdy to rzekomo miał dokonać niezbyt udanych, choć spektakularnych prób przesyłania bezprzewodowo energii elektrycznej na znaczne odległości. Jednak według najpowszechniej przyjętej opinii katastrofa tunguska wywołana została przez pokaźnych rozmiarów meteoryt (lub kilka meteorytów), który miał eksplodować w podobny sposób, jak ten ostatnio nad Czelabińskiem.

I jak meteoryty właśnie w ostatnią środę pojawiły się w Klimatach różne z rzadka widywane jednostki – przyleciały, niektóre rozbłysły, niektóre wybuchły (ze złości) i... poleciały dalej. Miło nam było gościć po raz kolejny familię Dąbrowskich, debiutującą w „dorosłym” spotkaniu Wiktorię, a także pojawiającego się od czasu do czasu Julka. I to właśnie Julek narobił najwięcej zamieszania, burząc ustaloną klubową hierarchię. Wygrał cztery pierwsze partie i przed ostatnią rundą prowadził z przewagą jednej partii i 27 małych punktów nad Markiem. Tu jednak musiał uznać wyższość legendarnego już „kunsztu” – Marek wygrał wyraźnie, odrobił straty poniesione w jedynej przegranej partii (z Agnieszką) i w ten sposób odniósł swoje 13., absolutnie niepechowe, zwycięstwo turniejowe.

Podium uzupełniła Agnieszka, także – jak dwaj gracze, o których była mowa wcześniej – z czterema zwycięstwami. I w ten sposób każdy z „medalistów” pokonał innego. Na czwartym miejscu uplasował się ostatni ze skrablistów mających dodatni bilans – Szymek, który też miał ochotę namieszać w turnieju, ale przegrał obie partie z tuzami z podium. Niżej sklasyfikowani gracze grali ze zmiennym szczęściem i wszyscy (poza naszą młodą debiutantką) zanotowali po dwa zwycięstwa. Jak więc widać, w turnieju dominowały prądy zmienne, co jest akurat charakterystyczne dla scrabbli – raz idzie, a raz nie, a co niewątpliwie ucieszyłoby naszego nieco szalonego patrona.

Wyniki turnieju