Wiadomość | 2013-06-12
Awanturnicze scrabble
Nieprawdopodobna rzeczywistość


„Fantazja, fantazja, bo fantazja jest od tego, aby bawić się, aby bawić się, aby bawić się na całego…” – tak śpiewał drzewiej zespół Fasolki. Bywalcom MATRIKSA nie sposób odmówić fantazji, a i zabawić się potrafią na całego, oczywiście przy scrabble’owej planszy. Patron kolejnego turnieju również szczycił się niebywałą fantazją (iście ułańską!), a wyobraźnia jego nie znała żadnych granic. Dosłownie i w przenośni. Konfabulował, zmyślał, kręcił, kłamał, zwodził, łgał, przekręcał fakty. W różnych państwach. I został królem. Takim prawdziwym. Chyba. Ale do rzeczy, patronem najbliższego turnieju nie będzie może wzór cnót, który warto opiewać w pieśniach, natomiast trudno mu odmówić kolorytu i oryginalności. Postać to niezwykle barwna i psotna, a imię jej (i nazwisko) – Borys Skosyriew. I nie ma absolutnie nic wspólnego z Fasolkami.

Borys urodził się 12 czerwca 1896 roku w Wilnie. Jak przystało na potomka arystokratycznej rodziny, wstąpił do carskiej armii i służył w randze oficera Floty Bałtyckiej. Ponieważ idee bolszewików nie były zbyt bliskie jego sercu, postanowił czmychnąć do Anglii. Tak zaczęła się jego awanturnicza odyseja. Skosyriew utrzymywał, że w Wielkiej Brytanii zajmował się wykonywaniem tajnych misji dla Jego Królewskiej Mości, ale trudno przypuszczać, by do jego obowiązków należało fałszowanie czeków i malwersacje finansowe, za które został zatrzymany przez brytyjską policję. W 1925 roku zawitał do Holandii. Co tam porabiał? Dokładnie nie wiadomo, sam Borys rozpowiadał, że służył na dworze królowej Wilhelminy i otrzymał od niej tytuł comte d’Orange, ale królowa w żaden sposób nie raczyła ustosunkować się do tych opowieści. Faktem jest, że otrzymał holenderski paszport. Wyposażony w tak zacny dokument ruszył na hiszpańskie Baleary, gdzie przedstawiał się jako profesor literatury angielskiej. Na miejscu poznał uroczą autochtonkę, z którą się ożenił, nie przeszkodziło mu to jednak w licznych romansach. Hiszpanie szybko stwierdzili, że działalność Borysa ma się nijak do profesorskich poczynań i postanowili wydalić go z kraju. Skosyriew jednak ich ubiegł, czy raczej zbiegł, i zakotwiczył w Andorze, gdzie przyznano mu obywatelstwo. Traf chciał, że w tym pirenejskim księstwie trwały akurat rozruchy społeczne, a że nasz patron był nie w ciemię bity, to przedstawił Radzie Generalnej Andory plan reform polityczno-gospodarczych, które miały jej zapewnić świetlaną przyszłość. Plan odrzucono, ale nasz bohater się nie poddał – odczekał kilka miesięcy i w lipcu 1934 roku przedstawił Radzie kolejny program reform, a przy okazji zgłosił swoją kandydaturę na króla Andory. Jakimś cudem Rada przeforsowała zgłoszony projekt, co pozwoliło Skosyriewowi ogłosić się królem Borysem I. Nie nacieszył się zbyt długo nową funkcją, raptem tydzień. Wszystko dlatego, że postanowił wypowiedzieć wojnę biskupowi hiszpańskiego miasta Urgell, który – wraz z prezydentem Francji – sprawował zwierzchnictwo nad Andorą. Jako że Andora nie miała swojej armii, która mogłaby bronić nowo wybranego króla, wystarczyło przybycie kilku hiszpańskich żandarmów, którzy – bez żadnego poszanowania dla królewskiego majestatu – aresztowali władcę Borysa i odstawili go do Madrytu. W Madrycie nie bardzo wiedzieli, co z nim zrobić, więc został odesłany do Portugalii. Portugalczycy szybko pozbyli się kłopotu i deportowali Skosyriewa do Francji. Co na to Francuzi? Stwierdzili, że to nie ich problem i nasz patron znowu trafił do Hiszpanii. I tak się błąkał biedaczyna po okolicy (przy okazji zahaczył o Maroko), aż wreszcie zlitował się nad nim rząd francuski i pozwolono mu osiedlić się we Francji. W 1939 roku został internowany w Tuluzie, wiadomo, element niepewny i podejrzany. Wolność przyniosło mu zajęcie Francji przez faszystów, którzy zatrudnili go na froncie wschodnim jako tłumacza. W 1945 roku został wzięty do niewoli przez Amerykanów, ale – że nie był Niemcem ani nazistą – szybko go wypuszczono. Trzy lata później aresztowali go Sowieci i zafundowali wycieczkę na zasypaną śniegiem Syberię. Po amnestii w 1956 roku wrócił do RFN, gdzie się osiedlił i dożył sędziwego wieku.

„Rzeczywistość prześciga wszelką fantazję, bo fantazja musi się jednak liczyć z jakimś prawdopodobieństwem” – tak przynajmniej utrzymywał niegdysiejszy patron matriksowego turnieju, Mark Twain. Historia Borysa Skosyriewa zdaje się to potwierdzać. Już w najbliższą środę dowiemy się, czy rzeczywistość będzie bardziej zadziwiająca od wszelkich fantazji i czy scrabble w MATRIKSIE okażą się równie awanturnicze, co patron naszego turnieju. Serdecznie zapraszamy do „Klimatów” o 17.30.

Autor: Rafał

Brak komentarzy

Waszym zdaniem:

Publikowane komentarze sa prywatnymi opiniami użytkowników.
Portal Świat Scrabble nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.