Po dłuuugiej podróży pociągiem do Zabrza na Mistrzostwa Polski Szkół Ponadgimnazjalnych dotarliśmy na dzień przed turniejem, czyli już w czwartek. Jak się później okazało, 8 godzin spędzonych w pociągu nie poszło na marne! Do piątkowych potyczek na planszach podchodziliśmy dosyć ostrożnie. Fakt, byliśmy wymieniani w gronie faworytów do końcowego tryumfu, jednak oprócz nas, do Zabrza zawitało kilka innych ekip, które mogły równie dobrze wygrać. Na pierwsze schody natrafiliśmy w czwartej rundzie. Wtedy po raz pierwszy musieliśmy się zmierzyć z licealistami z Gdyni – Rafałem Lenartowskim i Mateuszem Borsukiem. Mi na pierwszym stole przyżarło – ze dwa „owsiane” składy i Homba przegrywa. Niestety, Jalokowi nie poszło za dobrze i mecz skończył się remisem 1-1. W kolejnej, przedostatniej rundzie trafiliśmy na katowickie X LO. Tutaj role w naszym zespole się odwróciły, to Michał „pociągnął ten wóz” i pewnie ograł swojego rywala, a ja musiałem uznać wyższość przeciwnika. Kolejny, tym razem mniej spodziewany remis dawał przed ostatnią rundą szanse na końcowy tryumf gdynianom, którzy musieli w ostatnim, decydującym meczu ograć nas 2-0. Mieliśmy przewagę jednego punktu, więc wystarczał nam remis. Końcowe pojedynki miały podobny przebieg do tych z czwartej rundy. „Klopsik znowu dostał owsiane!” skarżyła się naszemu prezesowi(Doniowi) Sirenka, opiekunka gdynian. Cóż było poradzić, znowu ograłem mojego imiennika, dzięki czemu pech Jaloka nie miał żadnego wpływu na nasze końcowe zwycięstwo!